W tym roku spełniło się jedno z moich marzeń, czyli udało mi się wyjechać, a raczej wylecieć do Szkocji! :) Co prawda nie zobaczyłam tam potwora z Loch Ness, ale zwiedziłam wiele ciekawych miejsc i spędziłam czas ze swoimi przyjaciółkami. Już pierwszego dnia udało mi się zobaczyć stolicę Szkocji oraz znaleźć się w niecodziennej sytuacji.
Może Was to zaskoczy, ale praktycznie nigdy nie byłam za granicą. Wyjątek stanowią Czechy i Słowacja w których byłam przejazdem, a nie w celach turystycznych. Dlaczego Szkocja? Dlatego, że od dawna mieszka tam moja przyjaciółka, która już od kilku lat zapraszała mnie do siebie. Myśl o wyjeździe kiełkowała mi w głowie już chyba od 5 lat, ale w tym roku wiedziałam, że w końcu muszę podjąć odpowiednie działania i choćby nie wiem co znaleźć się w Szkocji.
Na początku lipca kupiłam bilety lotnicze. Wylot z lotniska Katowice-Pyrzowice, a lądowanie w Glasgow. Podróż trwała około 2 godziny i 45 minut. Myślałam, że w okresie wakacyjnym ceny będą ogromne, ale za bilety w obie strony zapłaciłam 418 złotych. Myśl o pierwszym locie była dla mnie odrobinę stresująca. Oczywiście przez moją głowę przewijały się przeróżne scenariusze i czarne myśli. Naprawdę muszę zacząć z tym walczyć ;) Okazało się jednak, że cała lotniskowa procedura i przechodzenie przez bramki były dla mnie bardziej stresujące niż sam lot samolotem. W podróży towarzyszyła mi druga przyjaciółka. Pomimo tego, że zamawiałam dla nas bilety równocześnie, to dostałyśmy całkiem oddalone od siebie miejsca. Z początku byłam niepocieszona nie tylko faktem, że nie siedzę obok przyjaciółki, ale również tym, że mam miejsce w środku i obok mnie będą siedziały dwie obce osoby. Okazało się, że moje miejsce było całkiem w porządku, ale za to moja przyjaciółka narzekała na biegające po samolocie dzieciaki, które ciągle ocierały się o nią łokciami. Pan siedzący przy oknie udostępniał mi widok ze swojego okienka i nawet namawiał do robienia zdjęć. Chyba zauważył, że byłam podekscytowana tym, że po raz pierwszy będę tak wysoko nad ziemią. Widoki przez okienko nie były najciekawsze, ale to nie powstrzymywało mnie przed tym, żeby napstrykać zdjęć i dodatkowo nagrać filmik. Najdziwniejszy w całej podróży był dla mnie moment wzbijania się w powietrze oraz kilkukrotne przechylenie samolotu. Bujna wyobraźnia od razu musiała sobie coś dopowiedzieć. Najbardziej w całym locie spodobał mi się lot nad chmurami. To naprawdę niesamowite zobaczyć pod sobą nie ziemię, lecz kłęby białych chmur. Lot minął spokojnie i bezpiecznie. Z lotniska w Glasgow odebrała nas przyjaciółka wraz ze swoją mamą. Przez zmianę czasową zyskałyśmy dodatkową godzinę i rozpoczęłyśmy nasze wieczorne zwiedzanie.
Już na wstępie mogę Wam napisać, że trawa w Szkocji jest bardziej zielona. Krajobraz zachwyca delikatnymi pagórkami, wzniesieniami i pasącymi się na nich zwierzętami. Uroku całej tej otoczce dodawały fioletowe kwiaty rosnące przy drodze. Przez wiele dni ciężko było mi przyzwyczaić się do ruchu lewostronnego. Ciągle miałam wrażenie, że samochody z naprzeciwka poruszają się złym pasem i wzbudzało to we mnie lekki niepokój. Kolejną rzeczą która mnie zaskoczyła było przechodzenie na czerwonym świetle! Nie ważne czy to miasto, czy mała miejscowość, ale jeśli nie zbliżał się żaden pojazd, a sygnalizacja wskazywała kolor czerwony, to i tak każdy przechodził. Z początku martwiłam się, że mogę dostać mandat, ale później takie przechodzenie było już dla mnie normą.
PIERWSZY DZIEŃ ZWIEDZANIA
Do domu mojej przyjaciółki dojechałyśmy chyba przed 21. Rozpakowałyśmy torby, chwilę odpoczęłyśmy i poszłyśmy zwiedzać jej okolicę (Livingston). Było ciemno, więc mało co zobaczyłam, ale drugiego dnia rano powtórzyłyśmy całą trasę i odwiedziłyśmy centrum, które nazywało się Centrum (The Centre). Od razu w oczy wpadł mi sklep z pamiątkami, ale ceny były wręcz odpychające. Sklepy wydawały się być o wiele ładniejsze, niż te u nas. Bardzo spodobało mi się w sklepie New Look, a Quiz zachwycił mnie przepięknymi sukienkami. Oczywiście wejście do Primarku było niemalże obowiązkowe. Tam ceny ubrań był o wiele niższe, niż w tych wcześniej wymienionych. Kupiłam tam kilka drobiazgów, ale o tym napiszę w kolejnych wpisach. Pierwszą kawę wypiłam w Krispy Kreme i zjadłam przepysznego donuta (doughnut). Pączki tam miały bardzo smaczne ciasto. Były delikatne i nie zawierały tyle oleju, co te nasze.
EDYNBURG
Kolejną część dnia spędziłyśmy w Edynburgu (pociągiem około 20 minut drogi z Livingston), czyli stolicy Szkocji. Miasto zachwyciło mnie swoją piękną architekturą, ale równocześnie odrobinę przytłoczyło. Budynki są tam bardzo wysokie. Kiedyś gdzieś przeczytałam, że miasto rozrastało się wzwyż, poprzez dobudowę kolejnych pięter.

W mieście trwał Festiwal, przez co na ulicach było bardzo dużo ludzi. Czułam się odrobinę zmieszana, gdyż kompletnie nie wiedziałam na czym skupić wzrok, a zdjęcia robiłam głównie w biegu. Miałyśmy wstąpić do sklepu dla fanów Harrego Pottera, ale było tam tak tłoczno, że odpuściłyśmy go sobie.
Na ulicy widziałam wielu artystów. Niektórzy śpiewali, inni grali, a jeszcze inni przebierali się za kobiety i próbowali rozśmieszyć widownię. Nie zabrakło też straganów z przeróżnymi, pięknymi rękodziełami.
Oczywiście po intensywnym zwiedzaniu przyszła pora na jedzenie! Zatrzymałyśmy się w uroczej pizzerii Civerinos. Na obiad wybrałyśmy pizzę, a na deser wielkiego rogala wypełnionego Nutellą. Taka jedna porcja wystarczyła na 4 osoby.
Resztę dnia spędziłyśmy na spacerowaniu po mieście i zaglądaniu do przeróżnych knajp. W Edynburgu bardzo spodobało mi się to, że w wielu miejscach można było posłuchać muzyki na żywo. Przyjemnie było gdzieś usiąść, odprężyć się i słuchać utalentowanych, młodych artystów. Dawało mi to poczucie luzu i beztroski.
Miałam w planach robienie notatek z każdego dnia, ale oczywiście moje zapiski skończyły się na pierwszym dniu. Trochę szkoda, bo zabawnie mi teraz czytając swoje notatki. Np. :
,,Pogoda średnia. Nie pada, ale padało. Napisałam to i zaczęło padać."
Wszyscy straszyli nas tym, że w Szkocji jest brzydka pogoda i ciągle pada. Na szczęście podczas mojego pobytu obyło się bez bardziej intensywnego deszczu, a nawet w jednym dniu można było się poopalać w ogródku ;)
MAŁE PRZYGODY
Czym by było życie, jakby nas nie zaskakiwało? Oczywiście zawsze (przynajmniej w moim otoczeniu) musi się coś zdarzyć. Na szczęście często takie sytuacje cudownie obracają się w coś dobrego, a później zabawnego.
Trochę zasiedziałyśmy się w tym Edynburgu. Ostatni autobus miałyśmy mieć jakoś po 23:30. Już pożegnałyśmy się z nowo poznaną koleżanką (koleżanką przyjaciółki) i czekałyśmy grzecznie na przystanku, gdy nagle okazało się, że takiego autobusu NIE MA! Jeździ, ale w inne dni, niż piątki. Bez namysłu pobiegłyśmy na dworzec kolejowy. Wszystko fajnie, gdyby nie to, że było tam bardzo dużo schodów, a ja nie znoszę biegać po schodach i oczywiście moje ruchy były bardzo spowolnione. Na stacji stał jakiś pociąg i czułyśmy, że jesteśmy uratowane. Obie moje przyjaciółki przebiegły przez bramki, a ja oczywiście utknęłam... A raczej nie ja, ale mój bilet, który należało włożyć do bramki. Wystawał może na milimetr i go jakoś wyjęłam, włożyłam ponownie, a bramka nadal się nie otworzyła. Pociąg stoi, pani konduktor coś tam do nas woła, moje przyjaciółki już przeszły, ja utknęłam, no sytuacja nie była zbyt ciekawa. Dopiero za trzecim razem udało mi się przejść z innej bramki. Uradowana wsiadłam do pociągu, aż tu nagle usłyszałam głos przyjaciółki, która zastanawiała się czy ten pociąg w ogóle zatrzymuje się na stacji w jej mieście...
***
To pierwszy mój wpis o pobycie w Szkocji. Trochę się tutaj rozpisałam i opisałam wszystko bardziej na zasadzie pamiętnika. Może dlatego, że tylko z tego dnia zrobiłam sobie porządne notatki. W kolejnych postach możecie spodziewać się ciekawych miejsc wartych zobaczenia ;)
Na moim Instagramie więcej zdjęć z różnych miejsc w Szkocji. Zachęcam do obserwacji.
Instagram: @zgadywanka
Byłaś/eś kiedyś w Szkocji? :) Jakie państwo marzy Ci się odwiedzić?
Piękne widoki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
BLOG
INSTAGRAM
Z przyjemnością wybrałabym się do Szkocji :) Jeszcze nie leciałam samolotem i widzę, że diabeł wcale nie taki straszny.... :)
OdpowiedzUsuńMogłabyś poklikać w linki w najnowszym poście ? Dzięki :*
Chyba największy lęk odczuwamy przed nieznanym :D
UsuńBardzo fajnie czytało się ten wpis,poproszę więcej! <3 A Edynburg zachwycił mnie swoją architekturą,wydaje się być pięknym miastem :) Mnie zawsze ciągnęło do Skandynawii,Norwegia to moje wielkie marzenie,podobnie jak Islandia i Wyspy Owcze,jednak wiem,że póki co są to bardzo odległe marzenia.Co ciekawe choć jestem starsza od Ciebie też nigdy nie leciałam samolotem,pociągów unikam jak mogę bo strasznie mnie stresują (zawsze martwię się czy wsiadłam do tego co trzeba,czy nie przegapię swojej stacji,czy pociąg się zatrzyma itp.),w ogóle marny ze mnie podróżnik,bo nawet jadąc dwie godziny do Krakowa nie mogę usiedzieć spokojnie. Za to przygodę z autobusem,którego nie ma znam aż za dobrze,tyle że mój nie przyjechał o 3 w nocy,na szczęście byliśmy tylko w sąsiednim mieście,więc udało się jakoś załatwić transport do domu :P Nie wyobrażam sobie jak to jest przeżyć taką przygodę zagranicą...
OdpowiedzUsuńDla takich komentarzy warto żyć! ♥ (albo mieć bloga xD)
UsuńBardzo, bardzo, bardzo dziękuję :)
To prawda, Edynburg jest przepiękny. Jednym z moich marzeń również jest Islandia, ale to też trochę bardziej odległe plany. Jeżeli na Twój wiek na Twoim profilu jest dobrze podany, to jednak ja jestem starsza od Ciebie :D
Też byłam marnym podróżnikiem, ale mój chłopak mieszka aż 7 godzin ode mnie i całą trasę muszę przebyć pociągiem. Po kilku razach nauczyłam się nimi jeździć i już podróż nie jest dla mnie taka stresująca. Na początku robiłam zrzut ekranu z opisem każdej stacji oraz godziną kiedy pociąg ma się na niej zatrzymać i odjechać. W ten sposób pilnowałam czasu i wiedziałam czy nie jadę z opóźnieniem.
To widzę, że też miałaś nieciekawą przygodę o późnej porze.
Z racji tego,że urodziny mam dopiero końcem grudnia to wiek w profilu jest jeszcze aktualny,chociaż rocznikowo ('94) powinnam zmienić ostatnią cyfrę na wyższą,no ale te dwie dwójki tak ładnie wyglądają więc po co to psuć? haha :)
UsuńCzyli wychodzi na to,że do pociągów trzeba po prostu przywyknąć,może i mi się kiedyś uda xd Chociaż z drugiej strony nigdy nie jest mi łatwo przemóc się do nowych sytuacji,dlatego wybieram te sprawdzone rozwiązania.
To jednak jestem starsza od Ciebie o pół roku :D Rocznik 94, a urodziny w czerwcu ;)
UsuńPiękne zdjęcia, chętnie zwiedziłabym Szkocję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Wkrótce zasypię Was tutaj większą ilością zdjęć ;)
UsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńHistoria z pociągiem rozbawiła mnie niemal do łez! Wyobraziłam sobie Ciebie walczącą z bramką.. kiedy koleżanki wołają. :D
Dziękuję :) Hah, one nie wołały, one już przeszły i pobiegły dalej xD Ale jedna się wróciła po mnie, a druga z konduktorką gadała.
UsuńJeszcze mam inną zabawną historię z ostatniego dnia. Opowiadając ją rozbawiłam do łez 3 osoby. Nie wiem czy powtórzę to w formie pisemnej na blogu :D
cudowna architektura, jestem oczarowana, chciałabym też kiedyś zwiedzić Szkocję, Anglię, a najchętniej całą wyspę i Irlandię. nigdy jeszcze nie leciałam samolotem
OdpowiedzUsuńArchitektura naprawdę czarująca :) Może kiedyś uda Ci się polecieć w taką podróż i zwiedzić te wszystkie miejsca.
UsuńNie leciałam i nie zamierzam lecieć:)Dzięki Tobie poznałam troszkę Szkocji:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOjejku... Zakochałam się. Może kiedyś nawet polecę i przezwyciężę strach przed samolotem! :)
OdpowiedzUsuńOgólnie jestem straszną panikarą i pomimo, że trochę bałam się lecieć, to myśl o tym nie wzbudzała we mnie paniki. Mam nadzieję, że uda Ci się kiedyś pokonać ten strach! ;)
Usuńświetna relacja :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :)
woman-with-class.blogspot.com
Mój kolega spędzał w Edynburgu 5 wakacji pod rząd (pracował w hotelu), zna dobrze Edynburg i mamy zamiar za jakiś czas się z nim wybrać do tego miasta. Super zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTo świetnie, bo w tym mieście jest wiele ciekawych miejsc :) Samo miasto wygląda imponująco, ale jakbyście chcieli odpocząć od miastowego zgiełku, to zawsze można wyjść na plażę.
UsuńDziękuję ; )
Super zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńhttps://doomiiblog.blogspot.com/
Ja pamiętam, że gdy leciałam pierwszy raz samolotem wszyscy mieli jakieś dolegliwości, zatkane uszy itd, a mnie po prostu łaskotało w brzuchu. :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, zazdroszczę wyjazdu! :)
A mi się właśnie nic nie działo :D Czułam się lepiej niż w pociągu, którym dość sporo podróżuję.
UsuńLot na Wyspy trwa krótko, dla Ciebie to był pierwszy raz więc zapewne wszystko szybko się działo, ale uwierz mi, że latanie na długie dystanse jest okropne. Leciałam do Korei 12h!!! Uratowało mnie to, że samolot był dwupoziomowy i mogłam rozprostować nogi na schodach, ogólnie tragedia pomimo tego, że fotele i przestrzeń jest większa niż w samolotach na krótkich dystansach. Kiedyś chciałam polecieć do Stanów, ale locie przez całą Azję troszkę straciłam ochotę. Moją bolączką jest to, że nie potrafię spać w samolotach.
OdpowiedzUsuń12 godzin to istna mordęga ;p Nie powiem, bo mi już po dwóch się nudziło i nie wiedziałam co tam ze sobą zrobić. Też nie wiem czy zasnęłabym w samolocie, bo w pociągu czy autobusie nigdy nie potrafię.
UsuńW skrócie, podróż z przygodami! :) Edynburg faktycznie wygląda bardzo monumentalnie i tak jak, by go budowano w górę. Uliczni muzycy i artyści to super sprawa, zwłaszcza jak możesz usiąść i posłuchać. Ja pamiętam, że bardzo podobało mi się oglądanie tancerzy z przyjaciółmi przy jednej z głównej ulic w Londynie parę lat temu. Szkocję, Walię i Irlandię też bym z chęcią zobaczyła :)
OdpowiedzUsuńmalinowynotes.blogspot.com
Owszem, przygód było trochę ;) Teraz gdy myślę o swoim pobycie w Szkocji zaczyna mi brakować tej ulicznej muzyki albo knajpek, w których można usiąść i słuchać na żywo młodych talentów.
UsuńEdynburg wygląda niesamowicie, chętnie bym go zwiedziła!
OdpowiedzUsuńŚwietny wyjazd, a takie przygody jak Twoja z biletem fajnie się wspomina po latach:)
Bardzo fajnie się czytało i piękne zdjęcia :) Z chęcią pozwiedzałabym Szkocję :) Architektura cudowna i te widoki! Już zresztą co nieco widziałam u Ciebie na Instagramie. Samolotem jeszcze nigdy nie leciałam, ale wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChyba jednak wcieło:( Pisałam, że bardzo mnie cieszy, że wycieczka się udała. Pierwszy lot samolotem jest najgorszy, ja pamiętam swój...i na dodatek leciałam kompletnie sama:(
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam podróżować, i chciałabym odwiedzić wieeele miejsc:) Mam nawet skarbonkę do której odkładam pieniadze które miałam przeznaczyć na kosmetyki/ ciuchy/ słodyczne/bibeloty ale się opanowałam i ich nie kupiłam właśnie żeby odłożyć na podróż:) Po Twoich zdjęciach i relacji mam jeszcze większą ochotę odwiedzić Szkocję. Wygląda na niezwykle klimatyczny zakątek na Ziemi.
Mam nadzieje, że zabierzesz nas jeszcze w wiele takich pięknych zakątków:*
Bardzo ładna jest Szkocja z tego, co widzę na zdjęciach. Chciałabym kiedyś do niej pojechać i jeszcze przy okazji do Irlandii. ☺
OdpowiedzUsuńWow, piękne zdjęcia i inspirujący wpis! Uwielbiam kraje celtyckie, ale jeszcze nie udało mi się tam dolecieć... Ostatnio mój przyjaciel miał mnóstwo stresu i nerwów przez opóźniony lot i to uwaga - z Warszawy do Dublina. Niby maleńka odległość a czasem problematyczna! :) A czy ktoś z Was miewał problemy z takimi przygodami? Z chęcią ubezpieczę się na przyszłość ;) Podobno warto walczyć o odszkodowanie - opłaca się?
OdpowiedzUsuń